"Tybetańskie Centrum Praw Człowieka i Demokracji (TCHRD) opublikowało informację, że 10 marca 15 tybetańskich mnichów zostało zatrzymanych za udział w pokojowej manifestacji w dzielnicy Barkhor w Lhasie. Nie jest znane ich aktualne miejsce pobytu ani treść zarzutów. Istnieje duże ryzyko, że zostaną poddani torturą lub innym formom znęcania się.
W poniedziałek 10-go marca setki mnichów rozpoczęło marsz z klasztoru Drepung do Barkhoru. Inna grupa, do której należeli zatrzymani, rozpoczęła marsz z klasztoru Sera. Mnisi domagali się od rządu złagodzenia kampanii "patriotycznej reedukacji", w ramach której zmuszano ich do wyrzeczenia się Dalej Lamy i poddawano rządowej propagandzie.
Na znak solidarności z zatrzymanymi zorganizowano protesty w innych klasztorach. Wkrótce fala demnostracji z udziałem nie tylko mnichów, ale i osób świeckich, ogarnęła Lhasę, inne części Tybetu i sąsiadujące z nim prowincje Qinghai, Gansu i Sichuan, w których żyje wielu Tybetańczyków. W piątek w protestach doszło do ataków przemocy. Niektórzy z manifestujących napadli i podpalili chińskie sklepy oraz atakowali ludzi z innych grup etnicznych.
Według doniesień policja i wojsko przeszukują w Lhasie dom po domu. Naoczni świadkowie opowiadają o ludziach wyciąganych siłą z domów. Nie ustają sygnały o niepokojach w sąsiednich prowincjach Sichuan i Gansu. Są też doniesienia, że chińska policja i wojsko stosowały nadmierną przemoc (w tym również środki potencjalnie śmiercionośne) wobec demonstrantów w Lhasie i innych miejscach. W sytuacji rozmieszczenia w regionie znacznych oddziałów nie da się wykluczyć dalszych naruszeń praw człowieka.
Chińskie władze nałożyły prawie całkowitą blokadę na informacje wychodzące z Tybetu. Pozwolenia dla dziennikarzy na wjazd do Tybetu zostały wstrzymane 12 marca. Zagranicznych dziennikarzy nie wpuszcza się lub usuwa z prowincji Guan, Sichuan i Qinghai, do których rozprzestrzeniły się niepokoje. Rząd Chin ma prawo i obowiązek bronić przed przemocą każdego człowieka i jego dobytek. Jednocześnie jednak prawo międzynarodowe wymaga, by władze radziły sobie z takimi kryzysami w sposób respektujący fundamentalne prawa człowieka oraz zasady konieczności i proporcjonalności w użyciu siły. Na przykład broń palna powinna być używana tylko w ostateczności, gdy zagrożone jest życie ludzkie.
Zatrzymani mnisi to:
Samet - lat 17, z klasztoru Lungkar, prowincja Qinghai
Trulku Tenpa Rigsang - lat 26, z klasztoru Lungkar, prowincja Qinghai
Gelek Pel - lat 32, z klasztoru Lungkar, prowincja Qinghai
Lobsang - lat 15, z klasztoru Onpo, prowincja Sichuan
Lobsang Thukjey - lat 19, z klasztoru Onpo, prowincja Sichuan
Tsuitrim Palden - lat 20, z klasztoru Onpo, prowincja Sichuan
Lobsher - lat 20, z klasztoru Onpo, prowincja Sichuan
Phurden - lat 22, z klasztoru Onpo, prowincja Sichuan
Thupdon - lat 24, z klasztoru Onpo, prowincja Sichuan
Lobsang Ngodup - lat 29, z klasztoru Onpo, prowincja Sichuan
Lodoe - lat 30, z klasztoru Onpo, prowincja Sichuan
Thupwang - lat 30, z klasztoru Darthang
Pema Garwang - lat 30, z klasztoru Darthang
Tsygam - lat 22, z klasztoru Kashi
Soepa - lat 30, z klasztoru Mangye."
Źródło: Amnesty International, wrocławska grupa 7
piątek, 4 kwietnia 2008
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
3 komentarze:
Tybet i Tybet...teraz to sie wszyscy obudzili bo igrzyska.
A jakoś wcześniej się tym świat nie interesował, po igrzyskach będzie to samo zapewne, chyba ze organizacje praw człowieka coś z tym zrobią. W końcu po to są.
Pewnie masz rację ale łatwiej zwrócić teraz uwagę na sprawę Tybetu a same organizacje nic nie zrobią bez poparcia połeczeństw czyli też nas.
no na pewno też, szkoda, że musi sie wydarzyć cos takiego,żeby inni zwrócili na takie problemy uwagę w ogóle.
Prześlij komentarz